środa, 14 września 2016

GENOWEFA MAGIERA WŚRÓD ZWIERZĄT

Ma 95 lat. Tworzy i maluje od kilku. Choć ukończyła zaledwie cztery klasy szkoły podstawowej, dziś interesują się nią muzea i kolekcjonerzy sztuki zarówno w Polsce, jak i za granicą. W piątek 16 września o godz. 18 Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki otworzy w Domu Darmstadt wystawę Genowefy Magiery. 

Całe życie spędziła wśród ukochanych zwierząt i pięknej przyrody. Od najmłodszych lat musiała zajmować się domem i gospodarstwem; hodowała kury, kaczki, krowę. Uwielbiała podglądać dziką naturę. Z czasem rodzina pozbawiła ją praw do majątku. W wieku 88 lat zamieszkała w Domu Opieki Społecznej w Wielkiej Nieszawce. Tam zaczęła gromadzi tkaniny, drut, guziki, kamyki, patyki, słomki po napojach do tworzenia swoich rzeźb, kolaży i obrazów, na których najczęściej pojawią się zwierzęta. Jest uznawana za twórczynię z kręgu art brut (sztuka outsiderów). Jej obrazy są w kolekcjach we Francji, w Czechach i w Polsce. 


Genowefa Magiera

Jedną z najbogatszych posiada Andrzej Kwasiborski, płocczanin. Jeden z nielicznych kolekcjonerów na świecie, których nie tylko gromadzi prace, ale również silnie promuje twórców. Z wieloma twórcami - m.in. Erwinem Sówką czy Adamem Nidzgorskim - przyjaźni się od lat. Poza tym współpracuje m.in. z muzeum Fabuloserie (Francja), Muzeum Śląskim i Stowarzyszeniem Psychiatria i Sztuka. Od 2002 roku wydaje publikacje poświęcone autorom brut. Prace z jego kolekcji są prezentowane na wystawach w Polsce  i za granicą (Création Franche w Begles we Francji czy Muzeum Art et Marge w Brukseli). Wernisaż wystawy z kolekcji A. Kwasiborskiego – z udziałem G. Magiery - 16 września o godz. 18 w Domu Darmstadt, Stary Rynek 8 w Płocku. Wstęp wolny. Wystawa będzie czynna do 28 października.



Genowefa Magiera i Andrzej Kwasiborski, DPS w Wielkiej Nieszawce (2013)

Szparagus i obrazek ze świętym w pokoju Pani Genowefy

Na balkonie Panie Genowefy

Artykuł o Pani Genowefie na jej "ściennej" gazetce

Pokój Pani Genowefy to jednocześnie ogromna pracownia

przybory Pani Genowefy






fot. Andrzej Kwasiborski / Radosław Łabarzewski

sobota, 2 lipca 2016

SZARA STREFA - POLSCY TWÓRCY ART BRUT

Pod tą nazwą, 14 lipca, Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie otworzy wystawę, na której pokaże prace artbrutowców, rzecz bez precedensu. PME zapowiada, że znajdą się na niej prace Marii Wnęk i Edmunda Monsiela.  





Oto tekst otwierający wydarzenie:

"Art brut to szara strefa sztuki. Mimo że istnieje poza tym, co widoczne i oficjalne, znacząco wpływa na artystyczne kierunki, mody i tendencje, zaś artystów-akademików stymuluje do poszukiwań i przekraczania estetycznych barier. Wierzymy, że dzięki zgromadzonym na wystawie SZARA STREFA SZTUKI. Polscy twórcy art brut fascynującym dziełom z zakresu malarstwa, rysunku i rzeźby widz będzie mógł porzucić rutynę patrzenia i kulturowe nawyki konwencjonalnej percepcji, a tym samym odbyć podróż po nieznanych zakamarkach wyobraźni oraz mrocznych i tajemniczych ścieżkach emocji. Na wystawie zobaczymy prace 31 twórców art brut, tych najwybitniejszych, jak Maria Wnęk czy Edmund Monsiel, ale i tych mniej znanych, którzy warci są szerszej popularyzacji".

Zaintrygowały mnie słowa: "z
nacząco wpływa na artystyczne kierunki, mody i tendencje, zaś artystów-akademików stymuluje do poszukiwań i przekraczania estetycznych barier." To chyba nie w Polsce. Na słowo art ludzie nad Wisłą jeszcze jakoś reagują, słysząc brut - patrzą na swoje paznokcie. 

Trzeba jechać i zobaczyć. Tym bardziej, że Płock będzie na wystawie mocno reprezentowany. Będzie też polski desant z Marsyli, czyli Adam Nidzgorski zarówno w pracach jak i we własnej osobie :-)

czwartek, 23 czerwca 2016

HABITANTS-PAYSAGISTES W POLSCE! PIERWSZE ZNALEZIENIE!

Czułem, że istnieją w Polsce, choć zakładałem, że na takie bogactwo jak we Francji czy choćby w USA nie powinienem liczyć. Nie liczyłem też, że dwóch z nich mieszka kilkanaście kilometrów od mojego domu.

Habitants-paysagistes w Polsce!
Habitants-paysagistes* (z fr. -  „mieszkańcy swojego krajobrazu”) najbardziej - moim zdaniem - interesujący twórcy z okołoartbrutowego świata. Znani i podziwiani na świecie, mieszkają również w Polsce. Tutaj nie cieszą się dużą estymą, choć mają swoich fanów. Tydzień temu ekipa Fabuloserie wraz z Andrzejem Kwasiborskim eksplorowała polską krainę i zupełnym przypadkiem, z powodu objazdu znalazła to niezwykłe miejsce. Zatrzymali się i porozmawiali z twórcami… i odkryli tajemniczy ogród. Okazało się, że kilka kilometrów dalej, choć w mniejszej skali też możemy znaleźć podobne rzeczy. Dziś odwiedziliśmy obydwa miejsca. Wspaniałe odkrycie. Okoliczności całego zdarzenia opiszę wkrótce. Na razie się zachwycam. Zresztą zobaczcie zdjęcia.







*) Habitants-paysagistes czyli „mieszkańcy swego krajobrazu.” Termin stworzony przez Bernarda Lassusa W 1978 roku w w Musée d’Art moderne w Paryżu odbyła się pamiętna wystawa „Les singuliers de l’art” z podtytułem des inspires des Habitants-paysagistes. Była zorganizowana przez Suzanne Pagé (ówczesna kurator l’ARC2), we współpracy z Alainem Bourbonnais, Michelem Ragonem (pisarz, historyk, krytyk sztuki i architektury, przyjaciel rodziny Bourbonnais) i Michelem Thévozem (pisarz, historyk, filozof, do 2001 pierwszy kurator kolekcji lozańskiej). Integralną częścią tej wystawy były instalacje Bernarda Lassusa. Plastyk i architekt krajobrazu, w latach 60. i 70. prowadził badania na temat ogródków przyległych do domów jednorodzinnych. Badania te podsumował z swej książce „Les Jardins imaginaires”  w 1977 i przy tej okazji wprowadził nazwę „habitants-paysagistes”. 


czwartek, 26 maja 2016

PUSZCZAMY OKO, CZYLI LUŹNE REFLEKSJE Z OKAZJI 40 LAT KOLEKCJI W LOZANNIE

Ołomuniec, Warszawa, Rotterdam i Lozanna… - gdybym miał stworzyć plan wycieczek na ten rok w każdy wolny weekend byłbym poza domem. Niestety nie mam na to czasu, ani pieniędzy.

Leży przede mną wydanie specjalne Artension poświęcone Art singulier.*  „274 twórców poza normą + przewodnik po Francji outsiderów: 26 festiwali, 17 kolekcji, 37 galerii i 61 miejsc” – czytam na okładce.  Porażające bogactwo świata, który w Polsce istnieje w głębokim offie. To prezent od Marka Mlodeckiego z muzeum arts hors-les-normes Fabuloserie z Dicy.





Coraz częściej to niezwykłe miejsce, powołane do życia na przełomie lat 70. i 80 w. przez paryskiego architekta Alaina Bourbonnais, zaczyna pojawia się w tego typu publikatorach. W latach 70. XX wieku, stworzone przez Alaina w Paryżu, 6 dzielnicy przy rue Jacob, Atelier Jacob było jedynym miejsce we Francji, które organizowało cyklicznie wystawy z kolekcji Jeana Dubuffeta i zbiorów Bourbonnais. Obaj ściśle ze sobą współpracowali. Alain zamknął Atelier w 1983 roku, aby poświęcić się całkowicie tworzeniu Fabuloserie w Dicy.  Dubuffet zmarł w 1984 roku, osiem lat po tym jak przekazał swoją kolekcję do Lozanny, która na jej potrzeby oddała zameczek Beaulieu.


Marshall w Artension

Dziś w Muzeum Art Brut w Lozannie Sophie Bourbonnais będzie opowiadać o kierowanym od 2 lat przez nią i jej siostrę muzeum Fabuloserie.  Od lutego Lozanna świętuje 40 urodziny Muzeum ABC (Art Brut Collection). Obecnie to miejsce świeckiego kultu nie-sztuki, nie-gatunku poza głównym nurtem sztuki współczesnej, prawdziwa Mekka dla fanów art brutu i outsiders art. Na mojej osobistej mapie „miejsc koniecznych do zobaczenia” jest na pierwszym miejscu przynajmniej od 16 lat. Mam nadzieję, że w tym roku wreszcie mi się uda.
To właśnie jubileuszowe atrakcje mobilizują mnie najbardziej. 4 marca muzeum pokazało nową, ekspozycję, pt. „Jean Dubuffet, początki kolekcji”, która odtwarza – tak naprawdę -  historyczną, pierwszą wystawę art brut zorganizowaną przez Dubuffeta w 1947 roku w piwnicy Galerie Drouin w Paryżu. Muzeum sięgnęło do „réserve”, czyli magazynów z których wyciągnięto prace stanowiące rdzeń oryginalnej pierwszej kolekcji.


Plakat z 1976 roku

40 lat temu Alain Bourbonnais też fetował otwarcie muzeum Kolekcji Art Brut w Lozannie. W swoim Atelier Jacob  zorganizował wystawę  zbiorową odkrytych po części przez Dubuffeta (Jean Dubuffet Marie-Rose Lortet, Giovanni Battista Podesty Emile RATIER, STRICANNE Jackson, Gala BARBISAN Ignacio Carles-TOLRA) i przez Bourbonnais (Francis Marshall, François MONCHATRE Albert pokój, Charles PECQUEUR Jean COUCHAT, Lena Vandrey) . Dlatego podobnie jak Lozanna – która odtworzyła „Foyer de l’Art Brut” założone w piwnicy paryskiej Galerie Drouin w 1947  roku – Fabuloserie zaproponowało podróż w czasie, odtwarzając wystawę z 1976 roku pod nazwą „Clin d'œil… 40 ans”, czyli ukłon w stronę historii, powrót mechanizmu do pozycji wyjściowej.


Dicy 2016, Clin d'œil… 40 ans

Zarówno w przypadku Lozanny jak i muzeum w Dicy  jubileusz 40 lat to nie tylko święto, historyczna rekonstrukcja. To czas głębszej refleksji bardziej nad przyszłością niż przeszłością art brut czy arts hors-les-normes.


45 rue Jacob, teraz też tu jest galeria, ale sztuki współczesnej... 

Teraz Polska?

Takiej refleksji cały czas brakuje w Polsce, która już znalazła się na mapie poszukiwań europejskich kolekcjonerów i sama takich ma. Są też instytucję, które ostrożnie sięgają po prace twórców z kręgu art brut czy outsiders (nadal my Polacy mamy problem czy pójść za nomenklaturą francuską czy anglosaską). Czy ten rok stanie się przełomowy w Polsce, w którym zjawisko nadal beztrosko i bezmyślnie mieszane jest ze wszystkim co możliwe?  Wydawało się, że wystawa „Po co wojny są na świecie. Sztuka współczesnych outsiderów” w warszawskim MSN (19 lutego – 1 maja 2016) może ten przełom zapoczątkować. Dotąd twórczość outsiderów (słowo „art brut” padało na tej wystawie bardzo rzadko) pojawiała się jedynie w  małych, prowadzonych przez ngosy i walczących o przetrwanie galeriach oraz muzeach etnograficznych. Wreszcie przekroczyła próg dużej, „poważnej” instytucji - Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W słynnej warszawskiej EMILII można było zobaczyć m.in. prace Marii Wnęk czy Mariana Henela czy Justyny Matysiak.  


MSN maj 2016, kwartał Marii Wnęk



MSN maj 2016, ukryte autoerotyczne fotografie Henela
Wśród wielu wydarzeń towarzyszących było m.in. spotkanie z Mario del Curto - szwajcarskim fotografem i filmowcem, jednym z najwybitniejszych dokumentalistów sztuki artystów-outsiderów na świecie (współpracuje m.in. z magazynem Raw Vision oraz muzeum „Art Brut Collection” w Lozannie, którego jest członkiem Rady Programowej) oraz z Barbarą Safarovą - prezeską abcd collection w Paryżu, autorką wielu publikacji i producentką filmów dokumentalnych na temat art brut. Świetnie.  Jednak usuwanie stygmatów „sztuki arterapeutycznej” czy naiwnych etykiet tj. „sztuka naiwna” nie uda się, w moim przekonaniu, poprzez łączenie twórczości outsiderów ze sztuką współczesną, nawet jeśli w backgroundowym przekazie podkreśla się, że outsiderzy to „osoby działające poza obiegiem”, „nieposiadające wykształcenia artystycznego, niezwiązane zawodowo z instytucjami, rynkiem i konwencjami „świata sztuki.”  To jak przekładanie „towaru” na półkach marketów „w celu lepszej ekspozycji”.



MSN maj 2016, telewizory Konrada Kwaska

W kolejnych zdaniach, opisujących wystawę, pojawią się takie określenia jak „postawa artystów” czy drażniący i wartościujący termin „sztuka nieprofesjonalna” , dodatkowo zarówno tytuł jak i cały kuratorski opis nadaje pracom i twórcom kontekst polityczny, co jest – w moim przekonaniu – ogromnym nadużyciem, bo outsiderzy w rozumieniu jakie temu słowu nadał Roger Cardinal (wątek anglosaski) czy artbrutowcy w rozumieniu jakie temu terminowi nadał Jean Dubuffet (wątek frankofoński) nie tworzą „postaw”, nie „kreują”  i nie „komentują” rzeczywistości. Oni jej tylko używają, a konteksty, wsparte estetyką i historią sztuki, nadajemy jej my, zwykle niepotrzebnie.



Dicy 2015, rzeźba Neka Chand w kolekcji Fabuloserie
Jeśli już potrzebny był kontekst to można go było zbudować poprzez – planowane na początku - współtworzenie wystawy z James Brettem, twórcą Museum of Everything w Londynie. Do współpracy nie doszło, a szkoda, bo jego wystawa w Rotterdamie odbiła się szerokim echem w świecie outsiderów.W tamtejszym Kunsthal pokazano m.in. prace Amerykanina Henry’ego Dargera (jego prace osiągają zawrotne sumy), indyjskiego wizjonera Neka Chanda, Chinczyka Guo Fengyi, a także najsłynniejszego górnika-spirytualistę Augustina Lesage czy anonimowe twarze znane jako Barbus Müller.

Dziś wystawy w warszawskiej Emilii już nie zobaczycie. MSN zamknęło swoje podwoje i czeka na nową siedzibę. Do Rotterdamu też daleko, dlatego warto zastanowić się nad wyjazdem na konferencję w Muzeum Śląskim w Katowicach. 11 czerwca MŚ i tamtejszy Dział Plastyki Nieprofesjonalnej organizuje konferencję „Kolekcja outsider art - wyzwania i perspektywy.” Do Katowic przyjadą nasi czescy znajomi Anežka Šimková (Muzeum Sztuki w Ołomuńcu), która opowie o Kolekcja art brut w Muzeum Sztuki w Ołomuńcu i Pavel Konečný oraz dr Thomas Röske – szef kolekcji Prinzhorn przy klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu w Heidelbergu (tej, która istniała zanim powstała kolekcja J. Dubuffeta). Wykład otwierający będzie należał do prof. dr hab. Grażyna Borowik (Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie), który podobno będzie zawierał płockie akcenty. Grażyna Borowik przygotowuje też wystawę …. w Warszawie.

Czekamy.

Radek Łabarzewski


*) art singulier - (z fr. charakterystyczny, niepowtarzalny, niespotykany, wybitny, szczególny) – ruch artystyczny we współczesnej Francji, który zrzesza pewną liczbę twórców samorodnych, którzy nie mogą znaleźć miejsca w nurcie oficjalnym sztuki, dobrowolnie lub nie. Kojarzony jest z szeroko pojętym zjawiskiem post-art brut.

wtorek, 3 maja 2016

PAVEL KONEČNÝ, CZYLI PAN WONKA I FABRYKA ARTBRUTU

- Tylko przywieź mi czekoladę Studencką - powiedziała Eliza, kiedy zdecydowaliśmy się na pierwszy wyjazd do Czech. W latach 80. XX wieku jej mama jeździła dość często do „pachnącego” czekoladą Ołomuńca. Jeździła tam za pracą, a praca była w fabryce słodyczy.


Ruszamy :-)
Dziś podobnie jak wedlowskie, czeskie „studenckie” można nadal kupić, ale są robione przez międzynarodowe koncerny i straciły posmak lokalności. O wiele bardziej smaczne, a na pewno wyjątkowe jest odkrywanie czeskiego artbrutu, który od lat 90. XX wieku zaczyna być lokalną marką, choć trzeba przyznać, że nadal bardziej w gronie pasjonatów i koneserów.


Vera, Andrzej i Pavel w mieszkaniu w Ołomuńcu
W rolę Willy’ego Wonky wcielił się Pavel Konečný  –  czeski kolekcjoner, który od kilku lat przyjaźni się z Andrzejem Kwasiborskim. Od 5 lat w Ołomuńcu organizuje, wspólnie z francuskim ABCD, Festiwal Filmów Art Brut. To festiwal, na który  - jak na razie bezskutecznie - wybieraliśmy się od lat (w ubr. poświęcony był polskim twórcom – na plakacie znalazł się rysunek Włodka Rosłona z kolekcji AK, a partnerem był poznański AUT festiwal). Ale o tym za chwilę. Pierwsza była Opava – dawne miasto królewskie, dziś liczące 60 tys. mieszkańców urokliwe, choć naznaczone brzydotą komunizmu, miasteczko. Jesienią 2015 w tamtejszym Domu Sztuki OKO (Dům Umění Oko) na ul. Piekarskiej 12 została otwarta wystawa „Artyści z czystego serca” z kolekcji Pavla.


Plakat do wydarzenia
związanego z opavską wystawą
Pan Wonka

Dom Sztuki to amalgamat modernistycznego budynku przyklejonego do dawnego, założonego w XIII w.  klasztora Dominikanów i (zdesakralizowanego jak większość w Czechach) kościoła św. Wacława. Jeszcze przed wojną był on własnością armii, która przechowywała w nim mąkę i zboże. Podczas II wojny to samo robił Wermacht. Po 1945 roku zrujnowane budynki miał być rozebrane, ale ludzie stanęli w ich obronie. Ostatecznie udało się, w l. 60. – 70. XX wieku, doprowadzić do remontu. Dziś dawny dziedziniec klasztorny jest przysłonięty szklanym dachem i stanowi wspaniałą przestrzeń do wystaw. Kościołowi zdjęto zaś barkowe wdzianko odsłaniając jego gotycką naturę. Obecnie jest częścią kompleksu, w którym odbywają się wystawy, koncerty i… wesela.


Dom Sztuki w Opavie
Pavel - absolwent Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu, był niegdyś – jak mówi Anežka Šimková – szefem szefów. Kierował m.in. Teatrem Muzycznym w  Ołomuńcu (1975/89), działem źródeł i dokumentacji, a następnie biurem regionalnym Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Ołomuńcu. Teraz jest zajmuje się PR w Muzeum Sztuki Współczesnej w Ołomuńcu i realizuje się w swojej pasji –eksploracji światów artbrutu i budowaniu kolekcji.

Rysunki, obrazy, rzeźby, obiekty  zaczął gromadzić już w 1972 roku. Głównie były to prace samouków, twórców z kręgu sztuki ludowej, naiwnej a - od niedawna - i art brut. Przez lata twórczość outsiderów popularyzował, robił wystawy, publikował, a nawet zrobił film o „naiwnym”  Antonin Reháku. Po trzydziestu latach jego kolekcja osiągnęła spore rozmiary: 550 prac 40 autorów  z Moraw, Czech, Słowacji, Włoch i Polski, m.in. Leošia Wertheimera, Cecilii Markovej, Anny Zemánkovej czy Genowefy Magiery.

Ubiegłoroczna ekspozycja, trwająca do stycznia 2016 roku to nawiązanie do wystawy „Artyści czystego serca. Sztuka naiwna, ludowa i art brut. Kolekcja Pavla Konecznego” w ołomunieckim Muzeum Sztuki w  latach 2001/2002. Wernisaż, zorganizowany podobnie jak ostatnie wystawy - zamykanego w maju -  warszawskiego MSN, czyli łącznie z dwoma innymi (rysunków satyrycznych i fotografii osób niepełnosprawnych), stanowił najciekawszy punkt wieczoru, na który zostaliśmy zaproszeni. Prace z kolekcji Pavla umieszczono w przestrzeni dawnego klasztornego dziedzińca. Wzrok przykuwały przede wszystkim rysunki Zemánkovej i Wertheimera. Cieszyła obecność Genowefy Magiery i Władysławy Iwańskiej.
Prace Markovej


Prace Zemankovej


Prace Magiery


Prace Mráčeka


Miejsce wystawy z kolekcji Pavla


Vera Berkova, Pavel i ja

Pierwszy kęs


Anna Zemánková znana jest w świecie amatorów twórczości outsiderów doskonale. Jej prace znajdują się w Kolekcji Art Brut w Lozannie. Ma je zarówno Bruno Decharme (ABCD Paryż) jak i James Brett (Museum of Everything Londyn). 

Urodziła się w Ołomuńcu w 1908 roku, ale z czasem przeniosła się z rodziną do Pragi. Wyszła za mąż. Urodziła dwie córki. Pracowała. Była technikiem dentystycznym. W wieku 52 lat dopadła ją depresja. Wtedy zaczęła rysować… swoje równoległe światy. Podobnie jak Oreste Fernando Nanetti twierdziła, że wyczuwa niewyczuwalne fale magnetyczne. Powstawały niezwykłe ni to abstrakcyjne, ni to roślinne, ni to ludowe motywy. Tworząc nie ograniczała się wyłącznie do pasteli, często dziurawiła swe prace, tworzyła reliefy, np. z naszyć, często „szydełkowała” kartki. Do roztarcia koloru używała szmatek lub satyny przez co, niektóre rysunki sprawiają wrażenie jakby były wypolerowane. Zmarła w 1986 roku.

Popularność zawdzięcza aktywności swej wnuczki Teresy Zemánkovej, która studiowała w Pradze, a potem w Paryżu, gdzie nawiązała kontakty z Bruno Decharmem – właścicielem kolekcji ABCD. Od 2002 roku roku jest szefową stowarzyszenia ABCD, kuratorem wystaw i szefową praskiego oddziału kolekcji.

Leoš Wertheimer to chyba najbardziej ulubiony czeski twórca Andrzeja. Nie ma się co dziwić. Loes rysuje pociągi, ale powiedzieć rysuje to mało. On tworzy całe wykresy. Używając ołówka, kredek i szarego, a raczej brązowego, papieru, z niezwykłą dokładnością  przenosi wszelkie mechanizmy, tryby, koła i inne elementy maszyn dodając pełny opis możliwości technicznych pojazdu, rok produkcji i kraj pochodzenia oraz czas… jakiego potrzebował, aby rysunek stworzyć.


Jedna z prac Leošia w kolekcji Pavla
 Bez dwóch zdań, ma rękę do rysunku technicznego. Z wykształcenia jest przecież mechanikiem samochodowym. Pracował też na kolei. Był też strażakiem. Ale kolej to jego pasja, odkąd skończył 5 lat. Niezwykłość rysunków Leosia wynika z faktu, że choć uwypuklają one przede wszystkim aspekty techniczne maszyn, są jednocześnie bardzo oryginalne pod względem artystycznym i poruszające pod względem emocjonalnym.

Prace Wertheimera miałem okazje kilka razy podziwiać u Andrzeja. Z pracami Anny Zemánkovej stykałem się dotąd wyłącznie przez katalogi wystaw. Po raz drugi zobaczyłem je w Ołomuńcu. Po ciepłym przyjęciu przez Pavla i -
jego partnerkę życiową -Verę w Opavie, wypiciu kilku przepysznych pilznerków z beczki w opavskiej Kozlovni, obiecaliśmy sobie, że spotkamy się na 5 Festiwalu Filmów Art Brut w Ołomuńcu w marcu/kwietniu 2016.  Tak też się stało. 


Ołomuniec - kęs historii

Do Ołomuńca dotarliśmy wieczorem. Mocno podało. Obiadokolacje podlaną czeskim piwem (podobno,  zgodnie z jedną wersji, nazwa miasta powstała z połączenia wyrazów „huczeć“ i „piwo”) zjedliśmy u Capitana Morgana - w knajpie mieszącej się w XVIII-wiecznych Koszarach Wodnych.


Pierwszy haust u Capitana Morgana

Dopiero poranek przywitał nas słońcem.  Ołomuniec jest o 20 km kw. większy od Płocka, ale mieszkańców jest mniej o 20 tys. To miasto z podobnym doświadczeniem jak Płock. W XVII wieku zostało niemal całkowicie zniszczone przed Szwedów. Gdy w 1650 roku, po ośmiu latach wymaszerowały z miasta wojska szwedzkie, z siedmiuset domów mieszczańskich pozostawili, w stanie nadającym się do zamieszkania, niespełna jedną czwartą. Z mniej więcej 30 000 mieszkańców, którzy żyli w mieście w 1640 roku, pozostało niecałe 2 tysięcy. Dziś po Szwedach nie ma śladu, a i podobieństw z Płockiem - niewiele. My mamy jedną secesyjną budowlę, kilka barokowych, trochę gotyckich oraz neoklasycystyczną zabudowę Grodzkiej i Starego Rynku. Tam piękne stare miasto z renesansowymi i barokowymi uliczkami, pod względem wielkości ustępuje tylko Pradze. To w Ołomuńcu na głównym rynku stoi słynna XVIII-wieczna, mierząca ponad 30 metrów, kolumna Trójcy Przenajświętszej wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.


słynny 30-metrowy słup morowy na jednym
z pięknych ołomunieckich  rynek

Choć pierwsza wzmianka o mieście pochodzi z 1017 roku, wielu wierzy że założycielem grodu był sam Juliusz Cezar. Świadczy o tym Fontanna Cezara – jedna z ośmiu znajdujących się na Starym Mieście. Przedstawia Juliusza Cezara - mitycznego założyciela miasta – na koniu. Pod jego nogami są dwie figury mężczyzn z tarczami w rękach - symbole Morawy i Dunaju. Postać Cezara zwrócona jest w stronę Wzgórza św. Michała, bo według legendy właśnie tam stacjonowały rzymskie legiony.

Andrzej, Anežka, Ja i Pavel pod fontanną Cezara

Ołomuniec trzeba zwiedzać spokojnie i powoli (symbole miasta jest przecież... żółw :-) ). My na to nie mieliśmy czasu. Dlatego wspomnę jeszcze, że obok mnóstwa rzeczy, które warto tam zobaczyć, jest na pewno  piękny artdekowski budyneczek z 1906 roku, przy budowie którego łapska maczał niejaki Klimt (elementy wystroju). To Villa Primavesich, mieszcząca się na ul. Uniwersyteckiej, prowadzącej do Uniwersytet Palackiego, w której studiował Pavel.  To jedna z cenniejszych realizacji secesji wiedeńskiej w Europie Środkowej. Postawili ją wiedeńscy architekci Franz von Krauss i Josef Tölk dla rodziny bankierów ołomunieckich – Primavesich. Rodzina ta miała dwie pasje – zarabianie pieniędzy i kolekcjonowanie dzieł sztuki, którymi wypełniała swoją siedzibę. Ich pasję widać również na zewnątrz. Zobaczcie piękne mozaiki…


Villa Primavesich
Mozaika w Villi Primavesich
Z ogrodu Villi rozpościera się piękny widok na jeden z ołomunieckich parków - Park Bezručovy sady, który powstał na przełomie wieków (1898). Jest tu ogród botaniczny, mauzoleum, wspólna krypta ze szczątkami południowosłowiańskich żołnierzy z czasów I wojny światowej oraz jedna z bram miejskich, tzw. Brama Żydowska.

Żydowska brama, do której dociera się
przez uniwersytecki dziedziniec
Kwiaty i inne światy

Ale dość już o zabytkach. Czekają na nas Pavel i Anežka Šimkova. Spotkamy się przed miejską galerią, w której trwa wystawa, wspomnianego już Antoniego Rehaka – biskupiego ogrodnika, którego pasją była natura i sztuka. Mnie powalił jego obraz przedstawiający słynny Svatý Kopeček (Święta Górka), od setek lat nierozerwalnie związana z krajobrazem okolicy – miejsce kultu religijnego i przykład przepięknej barokowej zabudowy z górującymi nad miastem wieżami bazyliki pw. Nawiedzenia Marii Panny. Rehak nie tylko uchwycił piękno architektury, ale również krajobrazu. Nie sposób nie zachwycić się soczyście żywa zieleń jego obrazu. Svatý Kopeček to jeden z tych obowiązkowych punktów podróży, którego nie udało nam się zobaczyć, ale cóż… atrakcji było aż nad to…




Co robić, kiedy Anežka Šimková miała dla nas fantastyczną niespodziankę i nie lada atrakcję. Zabrała nas do Muzeum Sztuki Współczesnej, mieszczącym się w późno secesyjnym budynku, który odrestaurowano na początku lat 90. XX wieku na potrzeby muzeum.

Muzeum Sztuki w Ołomuńcu, jest pod względem ilości zgromadzonych eksponatów drugim co do wielkości, tuż po Galerii Narodowej w Pradze, muzeum w Czechach. Składa się z trzech obiektów: Muzeum Sztuki Współczesnej, Muzeum Archidiecezjalnego Kromieryż i Muzeum Archidiecezjalnego Ołomuniec, w którym co roku odbywa się, organizowany przez Pavla, Festiwal Filmów Art Brut.



Anežka - jako kuratorka - była w trakcie przygotowań wystawy pt. „Květy a jiné světy” (Kwiaty i inne światy). Muzeum Sztuki Współczesnej zaplanowało wernisaż na 29 kwietnia. Kiedy weszliśmy na salę wystawową, a był to 31 marca, wszystkie obrazy już wisiały na swoich miejscach. 

Prace już na ścianach, choć wystawa dopiero za miesiąc :-)



Był to oczywiście ukłon dla gości festiwalu, a przede wszystkim dla prof. Johanna Feilachera, obecnego dyrektora Muzeum Gugging (Feilacher jest psychiatrą i rzeźbiarzem, który przejął pałeczkę od Léo Navratil w 1983 roku). Dyrektor Gugginu przyjechał na festiwal poopowiadać o niezwykłej historii austriackiego szpitala i domu dla takich artystów jak August Walla.
 

Pavel, Anežka i Johann Feilacher, w tle Anná Zemánková
Tym sposobem, również i my mogliśmy zobaczyć fantastyczne prace przede wszystkim kobiet -  Anny Zemánkovej, Cecilii Markovej, Adéli Ducháčovej i Anny Haskel.  Niektóre prace pochodziły jeszcze z lat 20. i 30. XX wieku. Są niesamowite. Zobaczcie sami…







Kolory ciszy

Dosłownie kwadrans drogi od Muzeum Sztuki Współczesnej (ul. Denisova) oddalone jest wspomniane Muzeum Archidiecezjalne (plac Václava), które powstało w 1998 roku we współpracy z ołomunieckim arcybiskupstwem w dawnym Pałacu Biskupów morawskich w pobliżu Bazyliki pw. św. Václava (kolejny Wacław :-). Pałac to romańska budowla. To tu kilka miesięcy spędził Amadeusz Mozart pisząc w tym czasie szóstą symfonię F-dur. 

Amadeusz i ja


Bazyliki pw. św. Václava

Pavel i jego festiwal
To tam o godz. 17-tej, krótkim wstępem Pavla rozpoczął się 5. Festiwal. Obejrzeliśmy sześć filmów. Najciekawsze były „Les Couleurs du Silence” Milki Asaff z 1995 roku – reportaż ze słynnego Domu Artystów w Gugging pokazujący 14 schizofreników-pensjonariusz, z których dwunastu maluje, a dwóch pisze wiersze.

Wśród nich byli m.in. Hauser, Walla, Tschirtner – twórcy znani, których prace można zobaczyć w galeriach całego świata. Milka Asaff łazi z kamerą za każdym z nich. Jest gdy jedzą, gdy malują, gdy kładą się spać, gdy coś znajdują lub mają coś do powiedzenia. Nie ma komentarza z off. Nie ma wymądrzania się i nie ma kreacji, aranżowania sytuacji nieprawdziwych, tworzenia „kreatywnego” dokumentu, zabiegów, których po prostu nie znoszę w dokumentach (zwłaszcza tych poświęconych twórcom art brut). Jak się okazało film ten otrzymał Grand Prix Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Paryżu na Biennale Filmów o Sztuce w 1996 roku. Zasłużenie.







Trzeba jednak przyznać, że zarówno „Im Land Kollombye?” z 1985 roku, jak i „August Walla!”  - kolaż filmowy Sylvie Kummer z 2012 były interesujące ze względów historycznych. Pierwszy pokazywał legendarnego dr. Leo Navratila, który stworzył w swym szpitalu warunki sprzyjające rozwojowi artystycznemu pensjonariuszu. Widzimy go podczas spacerów i rozmów z Augustem i jego matką.

Drugi film był ważnym ze względu na świetne materiały filmowe i fotograficzne z lat dziecięcych i młodości Augusta Walla. W sumie tytuł tegorocznego festiwalu zamiast „Gugging je Gugging” mógłby brzmieć „Voilà August Walla!”, gdyby nie jeden film  „Sawva Sekulič samouk” – dokumentalny portret serbskiego twórcy naiwnego, który zmarł w 1989 roku w Belgradzie. Przed 6 laty Gugging zrobiło mu wystawę i wydało książkę.





Na tym festiwal zakończono. Przyszły być może, dzięki mediacjom Andrzeja, będzie poświęcony twórcom związanym z Fabuloserie (Dicy, Francja). Ostatnim punktem naszej krótkiej wizyty w mieście Konecznego i Zemankovej była wizyta w „fabryce artbrutu” czyli w domu kolekcjonera.

Fabryka Artbrutu

Tuż przed wyjazdem Pavel i Vera zaprosili nas do swojego domu. Mieszkają w bloku, ale po przekroczeniu progu ma się wrażenie, że to domek w lesie. Osiedle otoczone jest ze wszystkich stron drzewami.

Lubię takie chwilę, bo wtedy oprócz osoby widzisz jego naturalne środowisko. Pasja, zwłaszcza w przypadku kolekcjonera-amatora, a raczej miłośnika danej dziedziny, materializuje się w zgromadzonych obiektach i strukturze mieszkania dopasowanej do rozwijającej się latami kolekcji. W sumie z mieszkaniami kolekcjonerów sztuki outsiderów jest tak, jak z tą sztuką. Wszystkie są wyjątkowe, osobne, a jednocześnie mają jakiś wspólny magiczny pierwiastek. Prace są nie tylko na ścianach, na półkach miedzy książkami, ale również pod łóżkami, w pawlaczach, za drzwiami pokoi, w korytarzach, w każdym wolnym kącie.




Paweł posiada imponującą „zajezdnię” lokomotyw Leošia Wertheimera. Mieści się w specjalnie zbudowanej skrzyni, która na co dzień jest łóżkiem w sypialni. Od zawartości tej skrzyni może zakręcić się w głowie. Paweł wyciąga kolejne teczki z kolejnymi pracami. Wśród nich, obok Leosia,  były też prace, prezentowane w Opavie, dawnego mistrza CSSR w kulturystyce Jerzego Mráčeka, którego wystawę nasz czeski amator artbrutu zaplanował na 1 czerwca 2016 roku w ołomunieckiej Galerii Cesar.

Jedna z fotografii „Świata Outsiderów” i publikacja pod tym samym tytułem

Pavel pokazał nam również duże zdjęcia z jego podróży po Włoszech w latach 2011-2015. Wspólnie z Verą odwiedzili tam blisko 10 miejsc twórców, takich których ja cenię najbardziej, czyli jakby to powiedzieli Francuzi – „habitants paysagistes” albo „architektów Art Brut”, tworzących tzw. „environnements visionnaires”, tj. Listonosz Cheval, Petit Pierre czy Simon Rodia. Są to twórcy, którzy zabudowują otaczający ich krajobraz swoją wyobraźnią, tworząc magiczne świątynie, karuzele, idylliczne ogrody i parki zamieszkałe przez magiczne zwierzęta. Wszystko powstaje zwykle z materiałów znalezionych (kamieni, desek, żelastwa, plastików), będących pod ręką, niepotrzebnych, którym twórcy nadają nowe znaczenie. Ważne jest również to, że trudno wyobrazić je sobie poza ich naturalnym środowiskiem.” 


Żółw na Starówce. Podobno uosabia temperament
mieszkańców Ołomuńca. Znajduje się przy Fontanie Ariona

Ze zdjęć z włoskich podróży powstaje wystawa nosząca tytuł „Światy Outsiderów” – taki sam jak ostatnia publikacja Pavla z  biogramami twórców tych niezwykłych „światów”. Wystawę zaplanowano na lipiec 2016.
Pavel stworzył również mapę czeski artbrutowych architektów, m.in. nieżyjącego rzeźbiarza Františka Jáicha z Hynčicz, który w swoim ogrodzie stworzył „Eldorado” – świat betonowych rzeźb – dinozaurów.  Mieliśmy nadzieję, że w drodze powrotnej uda nam się to miejsce odwiedzić. Niestety zgubiliśmy drogę. Wtedy podjąłem decyzję... kolejny przyjazd to liczące około 900 km Art Brut Czech Tour. 



fot. Andrzej Kwasiborski, Iwona Iwanowska, Radosław Łabarzewski